spacerowa ścieżka.

Administrator

[link widoczny dla zalogowanych]

lou

chodził po błocie, które mu specjalnie nie przeszkadzło, pogwizdywał i patrzał się na niebo.

danielle

chodziła chwiejnie,bo ubrała wysokie sandały na koturnach i był fun. przysiadła w końcu na jakiejś bambusowej ławce,czy coś i westchła głośno.

lou

nie lubię anji, sori, ale zamknę oczy............................
wysokie sandały na koturnach <3. - czego wzdychasz, piękna niewiasto, ktoś skradł twe serce? :c - spytał, z nadzieją, że tak nie jest, przysiadł obok niej.

danielle

ja nie znam,hehe.ale awc miły i chciałam miec blądynkę.
- raczej ktoś wyrwał i opluł. - powiedziała zbyt wesoło jak na taką tragiczną wiadomośc. ale cusz bywa i tak. założyła nogę na nogę i odgarnęła włosy z czoła,klimat tajlandzki ją zabije.

lou

ona tańczy, tańczy, tańczą jej uszyyyyyy.
- pozwolisz mi je podnieść i pochuchać? ; d - spytał, z nikłą nadzieję. - jestem lou.

danielle

uśmiechła się tylko,bo nieco była zaskoczona jego propozycją. - a ja danielle. - i spuściła wzrok,nieśmiała. :c

lou

- czy jestem aż tak odrzucający, że kierujesz swe oczy ku ziemi......? - zmartwił się i westchnął ciężko i melancholiiiiiiijnie.

danielle

- nininiee - wyjąkała. przeciwnie wręcz,był bardzo hot i wogle. - co do propozycji to chętnię. - tym razem starała się mu patrzec w oka,trwało to sekund cztery ale i tak postęp.

lou

- na gacie merlina! - powiedział jak hermiona. - kim był ów napastnik, który zostać ukarany za to co ci zrobił być musi? - spytał, gotowy do walki, w razie czego.

danielle

zachichotała cicho. hehe,gacie merlina,dobreee. - och,ma na imię dżejms. - na samo wspomnienie ukuło ją serduszko. ale chwilowo,bo przypomniała sobie jaką krzywdę jej wyrządził :c. i zamilkła,biedna. na chwilę tylko,noł łoris. - zostawił mnie po trzech latach związku.............

lou

objął ją nieśmiało ramieniem, na pocieszenie tak, chyba, :c. - z pewnością nie był wart takiej dziewczyny jak ty.... - zapewnił ją, zupełnie pewien swoich słów. - jakby znalazł tego drania, urwałbym mu ucho...........

danielle

jak dżordzowi łizlejowi. ;o
miło jej było,pachniał jakby dopiero co wyszedł spod prysznica. aż zapragnęła kiedyś się z nim wykąpac...........................
- dzięki. - powiedziała. - ale nie musisz urywac mu uha!

lou

gdzie już jesteś w heriiiiiiiim?
a jej włosy pachniały kokosem. i jeszcze czymś, ale nie wiedział co to, nie znał się tak do końca. - no dobrze, to nie urwę - westchnął głęboko.

danielle

tam gdzie byłam,136 chyba. nie czytam teras.
- ale okej - zamachnęła ręką,jakby odpędzała myśli o dżejmsie - teraz twoja kolej,mów o sobie. - zaproponowała.